Tuesday 28 December 2010

Fever Tree spotkane w czasie wycieczki do Parku Krugera

Prowincja Limpopo usiana jest drzewami Fever Tree, ulubionymi Kiplinga. Jest to dobrze znany gatunek akacji dzięki jej charakterystycznemu wyglądowi. Łatwo łapie zainteresowanie kiedy zwiedzasz południowo wschodnii lowfeld, zwłaszcza w pobliżu rzek i przymokradłach. Bardzotwe do rozpoznania, pień drzewa i gałęzie pokryte są żółtym pudrem, Acacia xanthophloea nazwana została fever tree czyli możemy to nazwać drzewo gorączkowe. Nie powoduje ono gorączki, nie jest źródłem malarii jak wierzono do dziewiętnastego wieku. Opowiadano historie, że ludzie przechodzący obok drzewa zatykali nosy i usta żeby się nie zarazić. Dopiero w latach 1890 nauka dała wytłumaczenie co powoduje malarię. Teraz wiemy że fever tree nie jest nosicielem pierwotniaków malarii. Przenoszone są one przez komara widliszka. Fever tree rośnie na terenach podmokłych, z największym występowaniem malarii, w dodatku ten dziwny puder na korze.
Poza tym drzew nie różni się wiele od innych gatunków akacji. Ma ono podobne liście jak większość afrykańskich akacji i żółte kuliste kwiaty, tak jak akacje afrykańskie. Zwierzęta uwielbiają liście i pędy ale najbardziej lubią to drzewo wikłacze. Na gałęziach budują swoje gniazda bez obawy o malarię.

Pień drzewa fever tree pokryty żółtym pudrem

Konne safari w Afryce

Nasze konie pasły się spokojnie w odległości tylko około 100 m od trzech białych nosorożców w miejscu gdzie zatrzymaliśmy się na odpoczynek. Nosorożce podniosły swoje głowy do wiatru żeby złapać nasz zapach, uznały że nie stanowimy dla nich zagrożenia i spokojnie zajęły się skubaniem trawy.

Jazdę wierzchową oferuje Fishriver Horse Safari, działające w prywatnym rezerwacie D'Acre o powierzchni 1200 ha, przy wejściu do Kanionu Rzeki Blyde, 25 km na wschód od Port Alfred.
Nie jest to zwykła wycieczka krajoznawcza w Afryce, tutejsze wycieczki przeznaczone są dla bardziej wymagającej klienteli. Konie dostosowane są do każdych wymagań, tak żeby wszyscy uczestnicy byli zadowoleni. Właściciele Fishriver Horse Safaris, lloyd i Anja są pasjonatami Afryki i dzięki temu posiadają niezbędną wiedzę do prowadzenia tego rodzaju wypraw. Przed startem przechodzi się coś w rodzaju szkolenia na którym poruszone zostaną tematy związane z bezpieczeństwem i tajnikami obserwowania zwierzyny. Następnie siodłamy konie i jedziemy w kierunku naszej przygody.

Lloyd przeszedł szkolenie jako game ranger w Parku narodowym Krugera, później pracował w Shamwari game Reserve obok Grahamstown. Później awansował na menadżera w kempie Mashatu w Tuli w Botswanie. Właśnie w Botswanie zyskał on ogromne doświadczenie w prowadzeniu konnych safari z niebezpiecznymi atrakcjami jak jazda blisko słoni, lwów i lampartów. W Botswanie spotkał Anję, niemieckiego zoologa zajmującego się najpierww badaniem słoni, a później jako menadżer w game lodge.
Dzięki wspólnemu zamiłowaniu do Afryki, w naturalny sposób założyli oni swoją firmę. Konie zostały bardzo umiejętnie wyszkolone, żeby akceptować zarówno tych dobrych jak i przypadkowych jeźdźców. Kiedy konie odpoczywają, mogą same poruszać się po całym rezerwacie żeby przyzwyczaić dzikie zwierzęta do ich widoku. Dzięki tak dużej wiedzy, w czasie safari możliwe jest zbliżenie się nawet do najniebezpieczniejszych zwierząt na odpowiednią odległość.
Każde safari ma dwóch asystentów, z których jeden jedzie na przodzie, prowadząc za sobą bardziej doświadczonych jeźdźców, drugi jest na końcu żeby pomóc mniej doświadczonym. Jadąc przez pięknie położoną dolinę obok rzeki zbliżyliśmyy się do stada zebr, stada gnu, nyala, waterbuck, impala i wielu mniejszych zwierząt.
Przeżycie wywołane oglądaniem tych zwierząt z bliska nie da się nawet porównać z safari na 4X4.
W sąsiedztwie nosorożców i bawołów utrzymywaliśmy dużo większy dystans, ale cały czas było to fenomenalne przeżycie. Galopowaliśmy przez wydmy pokryte lasem przechodzący w plażę gdzie mieliśmy przyjemność zobaczyć ujście rzeki Fish. Od sierpnia do października spotyka się tutaj wieloryby, delfiny są przez cały rok. W czasie jazdy wzdłuż brzegi Oceanu Indyjskiego czuliśmy niesamowitą wolność i pojednanie z naturą.

Monday 27 December 2010

Wycieczki z Kapsztadu do Karru

W ciągu ostatnich kilku lat na terenie RPA powstało wiele prywatnych rezerwatów przyrody.
Wzrasta zainteresowanie turystyką i ochroną środowiska. Mój znajomy, Johan Botha kupił farmę o powierzchni 1695 ha w Karru, nie daleko Graaff-Reinet.
Ziemia była zniszczona przez nadmierne wypasanie owiec. Jadalne gatunki traw prawie zniknęły, przetrwały tylko gatunki kolczaste i trujące, których nie mogły jeść owce. Przez pierwsze 5 lat Johan pozwolił ziemi na odpoczynek i odbudowanie zniszczeń spowodowanych przez owce.

Zainwestowane w zakup farmy R500 000 wydaje się niską sumą, jednak teraz wymagane jest drugie tyle żeby doprowadzić tą ziemię do stanu podobnego jaki był tutaj przed pojawieniem się białego człowieka. Dużo czasu zajęło usuwanie obcych roślin i zastępowanie ich gatunkami rosnącymi tutaj od wieków. Owce wyjadły wszystkie rośliny razem z korzeniami. Pozbawiona zabezpieczenia wierzchnia warstwa gleby wiana była przez tutejsze silne wiatry i wymywana przez deszcze.

Biolog, który leciał małą awionetką nad tą częścią Karru zauważył że farma Johana jest dużo bardziej zielona niż sąsiednie. Było to dowodem że podjęte środki zaczęły dawać efekt. Kiedy tylko ziemia odżyła, możliwe stało się sprowadzenie zwierząt, które żyły kiedyś w tych rejonach. Powrócił więc szpringbok, bontebok, czarne gnu, czerwona hartebeest, zebra górska, strusie i elandy. Miłośnicy natury mogą już odwiedzać to miejsce i cieszyć się rozległymi widokami na bezkresne Karru z wysokich werand ich domków. Nie ma tutaj niebezpiecznych dla człowieka zwierząt, dlatego mogą bez obaw spacerować po całym terenie.
Wiele biur podróży oferuje tanie wycieczki do Afryki połączone ze zwiedzaniem Karru.

Nikt dokładnie nie wie jak wyglądało Karru przed pojawieniem się tutaj białego człowieka. Nie ma zdjęć ani opisów. Wiadomo tylko że lokalna roślinność bała w stanie wyżywić miliony zwierząt. Do tej pory opowiadane są historie o stadach szpringboków, które przechodziły całymi dniami prze osiedla ludzkie.
Ważnym czynnikiem w przetrwaniu lądu był fakt że zwierzęta przenosiły się w zależności od ilości wody pitnej. Dawało to dużo czasu dla roślinności na odbudowanie się. Od kiedy pojawili się Europejczycy, ziemia podupadała stopniowo z roku na rok. Powstałe ogrodzenia trzymające domową zwierzynę na jednym terenie było powodem wymierania gatunków roślin i nadmiernej erozji. Sposób rozumowania farmerów oparty był na realiach z Europy, jednak tam było więcej deszczów i każdy rok był w zasadzie dobrym rokiem.
Karru posiada bardzo urodzajną glebę jak na pustynię, dzięki czemu mogła przetrwać tutaj roślinność, nic jednak nie mogło oprzeć się owcom i kozom. Kolonizatorzy nie rozumieli że są tutaj dobre i złe lata, nie wiedzieli też ile zwierząt może znieść ich ziemia. Owce niszczą wszystkie nadające się do jedzenia rośliny, nawet z ich nasionami. Najbardziej zniszczone są tereny osiedlone najpierw, czyli w okolicach Kapsztadu. W wielu rejonach hodowane są strusie, konie, owce i osły, uważane za najbardziej niszczycielskie ze względu na ich sposób żerowania.

Saturday 25 December 2010

Drzewo Weeping Boer Bean w Parku Krugera

Jeśli odwiedzicie Park Krugera w miesiącu wrześniu, możecie zobaczyć charakterystyczne, czerwone kwiaty drzewa weeping boer bean Schotia brachypetala
Jest to wiecznie zielone drzewo, osiągające do 25 m wysokości z wielką koroną. Kwitnie na wiosnę i na początku lata. Czerwone kwiaty przyciągają pszczoły i ptaki.
Pawiany, kudu, żyrafy i czarne nosorożce uwielbiają liście. Pawiany, lubią nektar kwiatów.
Weeping boer bean nazywany jest w przenośni morning after tree, wywar z kory i pnia drzewa używany jest do leczenia kaca ale też problemów żołądkowych i biegunek. Piękne ciemne drewno, idealne na meble.

Drzewo weeping boer bean spotkany w Parku Krugera, RPA

Tuesday 21 December 2010

Afryka Wycieczka Park Krugera

Z kempingu Satara pojechaliśmy do Crocodile Bridge, znajdującego się na zakręcie rzeki Olifants oczywiście w Krugerze, jest to południowa granica parku. Okazało się że zakwaterowanie tutaj jest najlepsze w całym Krugerze. Jednak, przez widok farmerów pracujących na plantacjach trzciny cukrowej po drugiej stronie rzeki, nie czuliśmy się jak na wczasach. Crok Bridge jest niedoceniony jeśli chodzi o ilość zwierząt. Poza zwykłymi antylopami istnieje ogromna szansa zobaczenia Wielkiej Piątki. Z reguły, doświadczeni przewodnicy powiedzą że najlepszym sposobem na zobaczenie zwierząt będzie siedzenie w samochodzie przed wodopojem. Jednak z powodu dużej ilości deszczów parę tygodni wcześniej, trawa ciągle była zielona, gęsta i wysoka. Woda była łatwo dostępna w Parku Krugera. W takich warunkach musisz poświecić dużo więcej pacy żeby zobaczyć zwierzęta. Dzięki temu mieliśmy więcej możliwości żeby zobaczyć małe szczegóły. Przy jednej okazji zatrzymaliśmy się żeby przepuścić dwa owady podobne do gałęzi. Samochód jadący za nami, zmuszony był zwolnić, nagle objechał nas i przejechał po owadach. Nowi goście w Parku Krugera są raczej niecierpliwi i chcą zobaczyć wszystko już pierwszego dnia, przez to tracą dużo z tego co ma do pokazania Kruger. Często płoszą oni zwierzęta, które w desperacji chcą zobaczyć. Przy normalnej, suchej zimie sprawy wyglądają inaczej, ale jedynym, wartym uwagi wodopojem jest w tych rejonach parku zapora Gesantfombi. Zapora jest w odległości tylko 2 km od kempu, na drodze H4-2. W przeciwnym razie północna asfaltówka H4 i gruntowa S25 idąca na wschód były najlepszymi miejscami, gdzie widzieliśmy zwierzęta. Bez problemu wytropiliśmy słonie, bawoły i białe nosorożce. Dla gepardów, najlepsze miejsca na otwartych przestrzeniach wzdłuż Nhola Road (S28), ale zapora Nhlanganzwane okazała się stratą czasu. Hippo Pools, nie daleko od kempu w kierunku zachodnim na rzece Crocodile dają szansę żeby wyjść z samochodu i na piechotę przejść do basenów oczywiście pod opieką strażnika. Do roku 2000 były tam dosyć ciekawe malowidła naskalne Buszmenów, ale zostały zmyte przez powodzie. Rysunki te były tam przez około 2 tysiące do 20 tysięcy lat, dlatego można sobie wyobrazić wielkość powodzi.
Park Krugera otwarty był dla zwiedzających w 1927 roku. Tylko kilka samochodów odwiedziło park, wszyscy jechali do bramy Numbi i Pretoriuskop, pierwszego kempingu. Czarno białe zdjęcia na recepcji dają wyobrażenie jak podróżowało się w tamtych czasach. Żadnych luksusów, sklepów, stacji paliwowej, w zbiornikach do pryszniców tylko zimna woda. Dzisiaj wszystko się zmieniło, dostajesz nawet szklankę soku pomarańczowego na recepcji. Pretoriuskop był naszym pierwszym odwiedzonym kempem w Krugerze, najlepiej pamiętam dwa baseny kąpielowe zrobione w stylu naturalnych głazów granitowych i hieny patrolujące swoje tereny zaraz za ogrodzeniem.

Wycieczka do Parku Krugera, porady

Jeśli wybierasz się do Parku Krugera, zapytaj stałych bywalców, gdzie można zobaczyć najwięcej zwierząt. Prawdopodobnie powiedzą ci że jeśli po raz pierwszy chcesz zwiedzać Park Krugera, najlepszym miejscem będzie H4, pomiędzy Lower Sabie i Skukuza. Busz z występującymi akacjami, przechodzący w sawannę jest idealnym miejscem dla większości afrykańskich zwierząt. Środowisko to nazywane jest przez naukowców thorn ticket i typowymi gatunkami drzew tutaj rosnących są tamboti, sausage tree, magic guarri, leadwood, apple-leaf, bushwillow, knobthorn, marula i słodkie trawy w okolicach rzek. Po paru dniach powolnej wycieczki pomiędzy Skukuza i lower Sabie z pewnością zobaczysz słonie, białego nosorożca, żyrafę, hipopotamy, kudu, bushback, bawoła, impalę, antylopy gnu, hieny i likaony. Skukuza to bardzo dobrze urządzony kemping, jedynym problemem jest fakt że jest wielkości małego miasta. W kempie może spać aż 1000 turystów w rondavels, bungallows i kwaterach nad rzeką. Jest tam dobrze zaopatrzony sklep z pamiątkami, restauracja, miejsce na grilla, biblioteka, przychodnia lekarska i nawet pole golfowe. Wszystko to dlatego że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc w Parku Krugera. Elegancko położony na południowym brzegu rzeki Sabie, pod olbrzymimi drzewami figowymi z widokiem na most kolejowy Selati. Możesz jechać w dowolnym kierunku że Skukuzy i jest pewne że natkniesz się na wiele zwierząt. Nawet w samym środku sezonu turystycznego, wystarczy tylko odjechać pięć kilometrów dalej i tłum turystów zaczyna się zmniejszać. Siedziałem i obserwowałem stado likaonów na Doispane Road (S1) przez ponad godzinę prawie sam, w samym środku ferii szkolnych w lipcu kiedy każdy wracał na śniadanie do kempu o godzinie 8.30. Najlepsze jednak safari możesz mieć jeśli pojedziesz w kierunku północno wschodnim na drodze H1-2 do miejsca piknikowego Tshokwane. Zatrzymasz się w Elephant Jones, Leeupan i przy wodopojach Siloweni.
Następna jest H4-1, jadąc tą trasą powoli wzdłuż rzeki Sabie do mostu H12. Najlepiej jest pokonać tą trasę o świcie albo o zachodzie słońca, kiedy widoki stają się złotawe z powodu lekkiego światła przeciskającego się przez busz. Trzecia doskonała trasa, w dodatku mało odwiedzana to Doispane road S1 wiodąca do ruin Albasini. Wreszcie jedź na południe, trasą H1-4 do piknikowego miejsca Nkulu na rzece Sabie żeby spotkać lwy, lamparty i słonie. Miejsce to nazywane jest trójkątem Lamparta, ale zobaczysz też żyrafę, bushbuck i steenbuck.

Skukuza kemp w Parku Krugera w RPA