Thursday 26 January 2012

Trasa 62 w Zachodniej Prowincji Przylądkowej w RPA

Szlak 62 jest trasą turystyczną w Zachodniej i Wschodniej Prowincji Przylądkowej, Republice Południowej Afryki, który wije się pomiędzy Kapsztadem i Oudtshoorn, Langkloof i Port Elizabeth, oferując alternatywny, ale bardzo piękny przejazd do autostrady N2.

Jest to obszar wspaniałych krajobrazów i klifów górujących nad kryształowymi strumieniami, wieloma drzewami i flory - wszystko to sprawia że Paarl, Wellington, Breede River Valley, Małe Karru i Langkloof są uważane za najpiękniejsze i najbardziej zróżnicowane regiony Republiki Południowej Afryki.
Stale zmieniające się kolory majestatycznych gór, malownicze przełęcze, rzeki, winnice i sady to tylko niektóre atrakcje tutaj dostępne. Szlak 62 oferuje Państwu niezapomnianą przygodę - czy to w sensie fizycznym lub po prostu jako kalejdoskop malowniczego spokoju.

Trasa 62 zabierze cię wzdłuż najdłuższej trasy wina w Zachodniej Prowincji Przylądkowej i prawdopodobnie na całym świecie. Innowacja i duma, w połączeniu z naturalnym pięknem terenu i łagodnym klimatem są harmonijnie wyważone, co sprawia że produkuje się tutaj wiele wybitnych win.

Łatwo dostępne miasta, położone wzdłuż dolin, oferują mnóstwo okazji do zwiedzania. Od wizyt w winiarniach po rezerwaty przyrody, sztukę plemienną, wycieczki kulturalne, muzea i dla kochających przygodę: szlaki turystyczne i wspinaczki górskie, trasy 4x4, spływy kajakowe, jazda konna, a nawet jazda na strusiach i wędkowanie.

Trasa 62 to ekscytującym doświadczeniem, nawet dla doświadczonych podróżników. A gdy jesteś zmęczony po całym dniu podróży, można nawet odpocząć w jednym z regionu ożywczych gorących źródłach, albo odpoczywać w rustykalnym spokoju.

To malownicza trasa przebiega przez rolnicze miasta, takie jak Calitzdorp, Ladismith, historyczne Amalienstein, Zoar i słynące z uprawy owoców i produkcji wina miasta Barrydale, Montagu, Ashton, Bonnievale, Robertson, McGregor, Worcester, Rawsonville, Ceres, Wolseley, Tulbagh, Wellington i Paarl. Obejmuje Langkloof z następujących miejscowościach; Misgund, Louterwater, Krakeel, Joubertina i Kareedouw.

Trasa 62, znany również jako Trasa Górska, prezentuje turystom uderzające budowle górskie. Andrew Bain i jego syn, Thomas Bain byli inżynierami i konstruktorami kilku przełęczy na Trasie 62. Przełęcz Michella w pobliżu Ceres, przełęcz Bain's Kloof w pobliżu Wellington, przełęcz Gydo idąca na północ od Ceres do Skurweberg, Tulbagh Kloof (od miasta Tulbagh), przełęcz księcia Alfreda (po Prince Alfred) z Knysny do Uniondale, Przełęcz Tradouw w pobliżu Barrydale, przejście Garcia's z Riversdale do Ladismith, Cogmans Kloof, z Ashton do Montagu i Swartberg Przełęcz od Oudtshoorn do Prince Albert.

Trasę 62 czyni naprawdę specjalną spokój oferowany podróżującym. Trasa jest bezpieczna więc przygód nie muszą się martwić o ich bezpieczeństwo osobiste. Ludzie na Trasie 62 są kolejną intrygującą atrakcją. Są przyjaźni i chętni do pomocy i rozmów z podróżnymi.

Ci, którzy zwiedzili już Trasę 62 od czasu do czasu wracają bo stwierdzili, że zapewnia im najbardziej inspirujące przygody.

Trasa 62

Wednesday 18 January 2012

Refleksje przy kawie

Czy moge Pana zaprosić na kawę???
kilka lat temu nad tym myslałam...
zn o kawie mysle notorycznie...ale sprawdziłam co napisał Ten Szkot, przez Pana polecany i była tam pozycja pt."Opowieści przy kawie" i od razu skojarzłam z Afryką.

„Trzy filiżanki Etiopii” Wojciecha Bobilewicza są jak trzy filiżanki etiopskiej kawy. „Pierwsza filiżanka, abol, jest jak zauroczenie, gwałtowne uczucie: rozgrzewa krew, otwiera serce i duszę, skłania do rozmowy”.

I taka też jest pierwsza część książki, w której autor opisuje swoją podróż po Południowej Etiopii, podczas której odwiedza plemiona tajemniczych Mursich oraz Hamerów, gdzie jest świadkiem ukuliguli - obrzędu inicjacyjnego, polegającego na skakaniu przez byki. Poznaje też lud Gellebów i Arborów - półkoczownicze plemię zajmujące się hodowlą i uprawą roli, dla którego czas zatrzymał się w miejscu - nadal mieszkają w okrągłych chatach, których surowcami budulcowymi są glina, liście, płachty materiału i kora.

„Po pierwszej kawie dżebenę ponownie napełnia się wodą i stawia na ogniu. Oczekiwanie umila rozmowa na wszelkie tematy. Po jakimś czasie gospodyni znów z wysoka rozlewa do filiżanek brązowoczarny napój. Ta filiżanka nazywa się t’ona. Jest słabsza od poprzedniej, gdyż do wody nie dodaje się nowych porcji zmielonych ziaren. Jest jak spokojna kontemplacja, nie ma już takiego posmaku nowości, jak pierwsza, dlatego można się skupić na jej smakowaniu i zadumać nad sprawami tego świata”.

Taki też charakter ma druga część książki Bobilewicza, w której opisuje on swoją podróż przez Północną Etiopię, będącą kolebką etiopskiego chrześcijaństwa - pełną zabytków, prastarych budowli, klasztorów (m.in. Debre Damo z VI w., do którego można się było dostać, wspinając się po 15-metrowej pionowej skale) i kościołów, w tym uchodzącego za „ósmy cud świata” kompleksu trzynastu świątyń w Lalibeli wykutych w XIII wieku w litej skale. Autor obrazowo przedstawia tu (książka zawiera również ilustracje – zdjęcia z podróży) miasto Aksum, gdzie - jak głosi legenda - przechowywana jest Arka Przymierza przywieziona przez Menelika I (syna Salomona i królowej Saby) z Jerozolimy. Cały ten rozdział ma w sobie coś z kontemplacji, zadumy, medytacji nad sensem naszej egzystencji – nieustannego pośpiechu, gdy to, co najistotniejsze, przechodzi tuż obok.

„Dżebena po raz trzeci napełniana jest wodą i pozostaje na ogniu aż napar będzie gorący. Wszak - jak mówi etiopskie powiedzenie: „kawa i miłość są najlepsze, gdy są gorące”. I znów filiżanki wypełnia brunatny płyn - trzecia ma nazwę baraka. I jest błogosławieństwem w drodze, można ją chłonąć w milczeniu. Gdy opadną emocje po pierwszej, gdy znuży nas kontemplacja po drugiej, przy trzeciej można po prostu odpocząć po słodkim zmęczeniu zmysłów, gorących i serdecznych rozmowach, przemyśleniach”.

O tym odpoczynku mówi trzecia część książki, w której autor opisuje swój pobyt w mieście Harar, gdzie musiał zatrzymać się na dłużej z powodu złego samopoczucia. To miasto, w którym w harmonii żyją obok siebie chrześcijanie i muzułmanie, w którym okrzyki bawiących się dzieci przeplatają się z nawoływaniem handlarzy, zapachem kadzidła i parzonej kawy oraz śpiewem muzeina, wzywającego do modlitwy.

Jak mówi przysłowie: „Podróżujesz nie po to, by zobaczyć nowe, lecz by spojrzeć inaczej na stare”. „Trzy filiżanki Etiopii” skłaniają do refleksji, sprawiają, że człowiek konfrontuje się z sobą, ze swoimi celami, marzeniami, dążeniami. W tym miejscu można postawić pytanie: co nas różni od mieszkańców Etiopii? Czy wiąże się to z postępem cywilizacyjnym, z którego dóbr tak hojnie korzystamy? Wydaje mi się, że zasadnicza różnica między nami a nimi polega przede wszystkim na naszym podejściu do życia, które uzewnętrznia się m.in. w sposobie parzenia i picia kawy: my zadowalamy się pospiesznym wypiciem kawy instant zakupionej w pobliskim automacie, zaś dla nich jest to wstęp do rozmowy, spotkania z bliskimi.

Nocna wycieczka w Parku Narodowym Bontebok

Podczas naszego pobytu w Parku Narodowym Bontebok, spotkaliśmy grupę dzieci ze szkoły podstawowej H. Venter w Ashton, ze ich nauczycielem Jacobus du Toit. W drugą noc dołączyliśmy do ich wycieczki poświęconej żabom, prowadzonej przez rangerów Masindi Raselabe i Johannes Matabata i oficera.

Nasze pierwsze wrażenie było jak dobrze wychowane były dzieci, wszystkie uważnie słuchały powiadań Masindi. Dowiedzieliśmy się o cyklu życia żab, i że wiele żab z tego samego gatunku mają różne kolory, co oznacza, że ​​można gatunek żab można rozróżnić po głosie, nie po wyglądzie. Dowiedzieliśmy się także, że kijanki mają skrzela i do oddychania używają tlen z wody, podczas gdy żaby mają płuca!

Po naszej ciekawej rozmowie zbliżyliśmy się do zapory pełnej żab i głośnego rechotu - mogliśmy tam siedzieć całą noc i słuchając ich muzyki. Masindi i Johannes wyjęli kilka żab i ropuch z zastawionej wcześniej pułapki i zademonstrowali nam różne desenie skóry żab, dzieci oglądały to z zainteresowaniem.

Zrozumieliśmy, jak ważne jest, aby dzieci poznawały naturę. Nie ma to jak nauka w parku. Gdzie można obcować ze zwierzętami. Dzieci nocowały w namiotach nad brzegiem rzeki, czułem ich podniecenie i emocje, które musiały czuć. Bontebok wydaje się idealnym miejscem do organizacji wycieczek szkolnych, ponieważ jest tu bezpieczne, nie spotyka się tutaj drapieżników. Dodatkowo mogą nauczyć się wiele na temat systemów rzecznych, owadów, ptaków, żab i roślin, a także pływać i wędrować, usiąść wokół ognia w nocy by oglądać gwiazdy i rozmawiać o przyrodzie(podczas słuchania żab i świerszczy).

Cóż, Park Narodowy Bontebok już jest za nami - po raz kolejny smutno jest opuścić to miejsce, bo chociaż jest niewielkie, to jednak jest bardzo łatwe do zwiedzania i relaksu. Jesteśmy teraz w drodze do Parku Narodowego Karru, całkowicie innego.

Po drodze drodze, wspinamy się krętą drogą do przełęczy Traudow, i zatrzymaliśmy się na pyszną cappuccino w kawiarni The Blue Cow w Barrydale. Tutaj powitali nas właściciele Boet i Hannalie Cook, którzy powiedzieli nam o postępach, że projekt "working for water" ma na celu wycinanie inwazyjnych roślin w ich rejonie, jak również usuwanie nowych gatunków ryb minnow Redfin, które zostały odkryte niedawno w rzece!

Potem zatrzymaliśmy się na przełęczy Swartberg która jest naprawdę wspaniała i na pewno jest to jedno z przejść w RPA robiących wielkie wrażenie. Wspaniale było zrobić kilka kilometrów drogami gruntowymi, zamiast autostradami N1 lub N2. RPA cieszy się tak różnorodnymi i porywającymi krajobrazami.

Park Narodowy Bontebok, najmniejszy w RPA

Park Narodowy Bontebok pobliżu Swellendam w Zachodniej Prowincji Przylądkowej to najmniejszy park narodowy w kraju - tylko 3495 ha - ale tak bardzo ważny dla przetrwania najrzadszego gatunku antylop RPA.

Park powstał w 1931 roku, dzięki inicjatywie grupy lokalnych rolników, którzy już w 1864 roku, zdawali sobie sprawę z konieczności ochrony przed wyginięciem ostatnich Bonteboków. Europejscy osiedleńcy zmniejszyli ich pogłowie z prawdopodobnie kilkuset tysięcy do zaledwie garstki. Najpierw jako park używano tereny w pobliżu Bredasdorp, ale szybko zorientowano się że obszar ten nie sprzyja bontebokom, dlatego w 1960 roku park został przeniesiony do miejsca, gdzie jest obecnie. Park Narodowy Bontebok odgrywa ważną rolę zarówno w zachowaniu gatunku i hodowli Bonteboków dla innych parków, a także zachowanie cennego nadmorskiego renosterveld (rodzaj fynbosu), których większość została zaorana przez okolicznych rolników.

Wczoraj rano obudziliśmy się w naszym osobliwym drewnianym domku, promienie słońca raziły przez okna i ptaki wzywały do wstawania. Po śniadaniu poszliśmy do rzeki Breede w odległości tylko 100 metrów i zostaliśmy powitani przez cztery dorosłe Bontebok i troje dzieci spokojnie pasących się nad brzegiem rzeki. Czuliśmy się tak uprzywilejowany, że zwierzęta te pozwoliły nam zbliżyć się tak blisko (później zdaliśmy sobie sprawę, że są one przyzwyczajone do widoku http://www.blogger.com/img/blank.gifludzi - brak drapieżników czyni je dość odważne). Robiło się gorąco, zapowiadał się w piękny wiosenny dzień, rozkoszując się naszym pierwszym dniem w parku, postanowiliśmy popływać w rzece w obecności jaskółek, zimorodków, pliszek, egipskich gęsi i wikłacz zajętych budową swoich gniazd.

Park Narodowy Bontebok
jest rajem obserwatorów ptaków i spełnieniem marzeń dla amatorów fotografii kochających robienie zdjęć przed zachodem słońca. Miejsce pełne spokoju i jak odkryliśmy, obsługa była bardzo przyjazna i pomocna. Jest bardzo blisko do Swellendam i zaraz przy autostradzie N2, co sprawia, że ​​jest to doskonałe miejsce na wyjazdy weekendowe, można zatrzymać się na noc. Domki są nad rzeką Breede, i jako pierwsze domki SanParks być zbudowane od pomysłu do realizacji w ramach programu "Touch the Earth Lightly". Są to bardzo przytulne drewniane domki z pięknym balkonem, duża przestrzeń dla dwóch osób, z kanapą sypialną w razie potrzeby. Każdy z nich ma pomysłowe małe miejsce do braai. Mieliśmy piękny braai w jeden z wieczorów, mogliśmy oglądać gwiazdy wśród sylwetek ogromnych aloesów, rosnących wokół obozu. Istnieje również wiele kempingów, a powstają wiele nowych wzdłuż rzeki z doskonałymi widokami.


Bontebok w PN Bontebok w RPA

Tuesday 17 January 2012

Chodząc pieszymi szlakami Parku Narodowego Karru

Park Narodowy Karru ma powierzchnię 88 000 hektarów, ogrodzony wysokim płotem przeciwko drapieżnikom długości 175 km. Każdego dnia, ogrodzenie jest kontrolowane i sprawdzane przez strażników parku, w poszukiwaniu słabych punktów i dziur. Nie zdarzyło się jeszcze żeby lwy odważyły się wyjść polować na owce na sąsiednich farmach. Zarząd parku jest przekonany, że wielkie koty są bardziej niż szczęśliwe z dużego wyboru zwierząt w granicach parku.

W nasz ostatni dzień w Parku Narodowym Karru (zanim pojechaliśmy do Rezerwatu Gamkaberg), udaliśmy się na popołudniowe piesze safari z 26-letnim rangerem, Gavinem Lottering. Zanim sprowadzono lwy, panowała tutaj prawdziwa swoboda, możliwe było samodzielne chodzenie po parku. Teraz, musisz iść w towarzystwie uzbrojonego strażnika. Trochę szkoda, że ​​nie można czuć się bezpiecznym, ale były to okazja do rozmowy z Gavinem. Wspinaliśmy się na szczyt Pointer Hill nad głównym kempingiem parku. Widoczność sięgała daleko na południe za miasto Beaufort West do gór Swartberg, w odległości około 100 kilometrów. Od północnej strony parku rozciągają się pagórki i klify, robi to duże wrażenie, warto będzie w przyszłości to odwiedzić.

Gavin i jego współpracownicy pokonują po 20 km dziennie, podczas patrolowania granic parku i przeprowadzenia niezbędnych prac konserwacyjnych na ogrodzeniu. Nie trzeba dodawać, Gavin jest wysportowany dzięki takim spacerom.

Po drodze powrotnej w dół, przeszliśmy interesujący Bossie Trail, 800-metrową pętlę, która powstała w celu prezentacji niezwykłego bogactwa roślin, które występują naturalnie w parku. W informacyjnej broszurce podano listę 60 roślin jakie można tutaj szukać. Dla miłośników roślin, to bardzo interesujące przeżycie. Na pierwszy rzut oka, większość roślin w Karru wygląda podobnie, chociaż występuje tutaj kilka tysięcy gatunków.

Zwiedziłem ponownie Fossil Trail, skamieniałe części roślin i zwierząt są naprawdę fascynujące. Daje to wiele do myślenia, przyszłość gatunku ludzkiego też jest niepewna, przez miliony lat, dziwne stwory żyły na Ziemi i zginęły w globalnej katastrofie. Ich szkielety osiadły ponad 250 milionów lat temu na dnie ogromnego rozlewiska, które wypełniło się osadami grubości około dwa kilometry.
Erozja Ziemi nigdy nie zatrzymała się, wszystko zmienia się, w geologicznej skali czasowej liczącej miliardy lat, wydaje się, że ​​wiek gatunku ludzkiego (i wszystkich współcześnie żyjących ssaków) stanowi mały ułamek wieku otaczających nas skał.

Thursday 12 January 2012

Park Narodowy Karru

Czy kiedykolwiek byłeś w Karru? Kiedy przyjedziesz na wycieczkę do RPA, Karru jest trudne do minięcia. To półpustynny obszar zajmuje największą część kraju i jest największym ekosystemem.

Dziwne, ale do niedawna nikt nie troszczył się o ochronę naturalnego środowiska Karru. Większa część tego ogromnego obszaru używana jest przez hodowców owiec. W czasie suszy, owce zjadają roślinność do gołej ziemi, co przyśpiesza erozję gleby.

Park Narodowy Karru w pobliżu Beaufort West powstał w 1979 roku, żeby zachować dla przyszłych pokoleń małą część tego obszaru w niezmienionym stanie. Rozrósł się już do ponad 80 tys. ha, razem z pięknym Nuweveldberge i jego skalistymi klifami. Karru może się wydawać nudne, jednak jest to jedno z tych miejsc, którego magia wzrasta powoli, ale zdecydowanie.
Dlaczego Karru jest bardziej fascynujące niż myślisz?

1. Znajduje się tutaj najwięcej na świecie skamielin liczących 250 milionów lat. Może skamieliny nie są interesujące dla wszystkich, ale są one różne i bardzo ciekawe, ponieważ pochodzą one z czasów, tuż przed jednym z największych kataklizmów na Ziemi kiedy wymarły dinozaury.

2. Ponad 95% wszystkich gatunków żyjących na Ziemi wymarła w ciągu ostatnich 50 000 lat. Naukowcy nie są pewni jak to się stało, ale wszyscy zgadzają się, że wymieranie było spowodowane globalnym ociepleniem. Tak więc starożytne Karru zapewnia wystarczający dowód, jak nasze życie może się zmienić (na gorsze), jeśli nie uporamy się z tym największym wyzwaniem ludzkości.

3. Park Narodowy Karru stał się ponownie domem dla wielu lwów, które zostały sprowadzone zeszłym roku (2011), ostatni lew na tym obszarze odnotowano ostatnio w 1830. Było to naturalne środowisko lwów, zanim myśliwi nie zadbali o to. Niestety dla ludzi, którzy lubią piesze wycieczki, wprowadzenie lwów oznacza, że ​​nie można wychodzić z samochodu. Możliwe są spacery z przewodnikiem, ale nie jest to idealny sposób zwiedzania. Spotykane są też nosorożce czarne, nieznane jest dokładne pogłowie z powodu nasilenia kłusownictwa. Pomimo tego nosorożce dobrze sobie radzą w Karru.

4. Człowiek zamieszkiwał Karru od 1,2 mln lat. Jest to raj dla archeologów. Wykopaliska odkryły ponad 14 000 miejsc w Karu, gdzie żyli prehistoryczni ludzie.

5. Krajobraz Karru jest ciekawy, zdecydowanie najlepiej doświadczyć go wcześnie rano lub przed zachodem słońca, gdy światło jest miękkie, niebo ma setki odcieni koloru pomarańczowego i temperatury są niskie.

Park Narodowy Karru w RPA

Wednesday 4 January 2012

Wycieczka do Port Alfred

Port Alfred to interesująca miejscowość na wybrzeżu, u ujścia rzeki Kowie, niemal dokładnie w połowie drogi pomiędzy Port Elizabeth a East London. Tutejsza plaża nie zawiedzie amatorów morskich kąpieli czy surfowania, można tu także nurkować z akwalungiem na pobliskiej rafie, pograć na znakomitym polu golfowym, pojeździć na rowerze górskim, albo wybrać się na dwudniowy spływ kajakowy.
Odwiedzałem Port Alfred, na wschodnim wybrzeżu Południowej Afryki, wiele razy.
To małe miasteczko, podzielona przez spokojną rzekę Kowie River, kiedyś było najlepszym miejscem na wczasy w RPA. Urlopowicze, gromadzili się w Port Alfred w każde wakacje do odpoczynku na rzece, na plaży i w ciepłej wodzie.

Samo miasto jest typowe, wszystko, czego można oczekiwać, znajdziesz kilka dodatkowych ciekawych sklepów które sprawiają, że zakupy będą udane. Niektóre z moich ulubionych to sklepy i przedsiębiorstwa położone wzdłuż rzeki. Koło rzeki jest lokalny browar - bardzo warto go odwiedzić - na drugim brzegu jest piekarnia, wiele sklepów z używanymi rzeczami i kawiarnie. Pub Highlander jest zdecydowanie moim ulubionym miejscem na drinka lub coś przekąsić. Jest to także dobre miejsce na pobyt, położony w przepięknej, przestronnych i blisko do wszystkich najważniejszych wydarzeniach. Szkocki pub oferuje przyjazną obsługę, doskonałe jedzenie i piwo z beczki.

Plaże w Port Alfred rozciągają w nieskończoność w każdym kierunku. Istnieją baseny w skałach do kąpieli, a woda jest zwykle wystarczająco ciepło przez długo pływać. Port Alfred jest dobrze znany w świecie surfingu dzięki wielkiej fali, scuba nurkowanie, łowienie ryb, rejsy statkiem zachód słońca są też w ofercie.
Mnie za każdym razem odwiedzam Port Alfred urzeka ogromny obszar otwartej przestrzeni. Rzeka jest moim ulubionym miejscem. Jest szeroki, meandrujące i tak spokojny, że niebo i drzewa znajdują odzwierciedlenie w jego powierzchni. Wschód i zachód słońca to najlepszy czas, aby usiąść i wchłonąć piękna, kolory są stale się zmienia. Jego również idealne miejsce dla wszelkiego rodzaju sportów wodnych: zwykle cieszyć się wiosłowaniu i wodnych, ale jeśli jego wodnych - Jestem pewien, że można cieszyć się nim na Kowie. Rejsy po rzece są idealne dla sundowner lub wycieczkę.

Nie mogę pomóc, relaks, gdy tam jestem. Mam poczucie czasu spowolnienia i jest z dala od codziennego życia. Port Alfred jest półtorej godziny z obu Port Elizabeth i East London i jest idealnym miejscem na weekendowy wypad.

Winnica Alluvia

Nic nie pobije weekend w Cape Winelands, zwłaszcza jeśli zatrzymasz się w winnicy Alluvia. Położona w dolinie między Helshoogte Stellenbosch i Franschhoek, Alluvia jest idealnym miejscem do spędzenia romantycznego weekendu i doskonałą bazą wypadową do zwiedzania okolicy.
W dniu przyjazdu, wiedziałem, że muszę znaleźć kawałek raju. Widoki na góry i plantacje winogron winnice z każdego pokoju są wspaniałe a spokojne otoczenie jest relaksujące i natychmiast wiedziałam, że nie mogłem wybrać lepszego miejsca. Weekend zapowiadał się znakomicie.

Każdy pokój posiada przestronną sypialnię oraz łazienkę z luksusowo dużą wanną. Werandy są doskonałym miejscem na wypoczynek przy bezpłatnych karafkach z sherry o zachodzie słońca.
Oprócz relaksu w pięknym otoczeniu, Alluvia oferuje również wiele atrakcji, począwszy od jedno-dokowego pola golfowego do zwiedzania okolicy i degustacji win.

Nie ma restauracji w winnicy Alluvia, ale koszyk z pysznym śniadaniem twojego wyboru jest podawany. Typowe śniadanie kontynentalne rogaliki, babeczki, musli jogurt i świeże owoce. Możesz to jeść w łóżku, na werandzie lub obok tamy – w zależności co lubisz.

Jako winnicy-boutique, Alluvia nie oferuje szerokiego wyboru win, tak jak wielu jej sąsiadów, ale nadrabia wspaniałymi smakami wina i pięknem okolicy. Ich najbardziej znanym winem jest Sandie, nazwane na cześć żony właściciela Delarey Brugman. Winogrona Viognier są suszone na słońcu na słomianych matach, dopóki są pomarszczone i cudownie słodkie - tylko wtedy są wyciska się z nich sok do produkcji wina wysokiej jakości. Nawet jeśli nie lubisz wina deserowego, nie będzie w stanie oprzeć się pokusie. Inne wina produkowane tutaj obejmują Ilka Cabernet Sauvignon i Sauvignon Blanc (Ilka jest kombinacją nazwy córki bliźniaczki Brugman to "- Ilse i Karla), Lisa Cabernet Franc (nazwa pochodzi od ich najmłodszej córki) i Give Me A Chance Sauvignon Blanc i Cabernet Sauvignon. Give Me Fundacji Chance obsługuje obiecujące, upośledzonych dzieci w okolicy.

Szlaki piesze w RPA

W RPA istnieje wiele możliwości jeśli chcecie udać się na piesze zwiedzanie, od krótkich wycieczek pasujących dla rodzin z małymi dziećmi po tygodniowe wyprawy z przewodnikiem w dzikie rejony zamieszkiwane przez grubą zwierzynę. Sieć kilkudniowych szlaków, idealnych na wędrówki z własnym wyżywieniem pokrywa kraj, od Parku Narodowego Augrabies w Północnej Prowincji Przylądkowej po góry w Zachodniej Prowincji Przylądkowej obok Kapsztadu i Soutpansberg w prowincji Limpopo. Jedne trasy biegną wybrzeżem, inne przez trudne do zdobycia szczyty, często cały rok pokryte śniegiem, jeszcze inne wśród pachnących zarośli fynbosu w Zachodniej Prowincji Przylądkowej, albo sawann w Wolnym Państwie. Szlaki mają różną długość, od dwóch do ośmiu dni, ale często można zaliczyć tylko fragment. Na pierwszym miejscu listy najbardziej popularnych szlaków w RPA znajduje się Szlak Wydr (Otter Trail) na południowym wybrzeżu Prowincji Przylądkowej Wschodniej. Bardzo popularne są także szlaki Blyderivierspoort i Fanie Botha w Mpumalandze. Spośród wielu rezerwatów dostępnych dla amatorów aktywnego wypoczynku, za najbardziej malownicze uznaje się te w Górach Smoczych. Istnieją tu wyraźne ścieżki, ale nie musicie trzymać się wyznaczonego szlaku. Wędrówki z plecakiem wymagają doświadczenia i odpowiedzialności. W zależności od warunków pogodowych noce spędza się pod gołym niebem, w jaskiniach, albo najczęściej w małych namiotach. Wszystkie piesze wyprawy trzeba wcześniej zaplanować, ponieważ na popularnych szlakach z reguły nie sposób zarezerwować miejsc z dnia na dzień. Po zgłoszeniu rezerwacji i zapłaceniu całej kwoty, zwykle z rocznym wyprzedzeniem dostaje się mapkę, która zawiera przydatne informacje o klimacie, geografii, roślinności, zwierzętach na danym szlaku. Mapkę należy zatrzymać i zabrać ją ze sobą.

Braai - tradycyjna potrawa RPA

Istnieją cztery pytania podstawowe pytania jakie zadają mi turyści na temat tradycyjnego braai (grill). Po pierwsze, turyści chcą wiedzieć, czy kobiety mogą zrobić dobrego braaia? Tak. Zawsze mówię, że kobiety są również dobre w przygotowaniu sałatki do braaia w kuchni.

Potem zadawane jest pytanie, czy wegetarianie mają swojego braaia? Tak. Zwykle odpowiadam że istnieją przepisy zawierające warzywa, które są świetnie wychodzą na braaiu. Mielie (kasza kukurydziana), bakłażan, butternut, grzyby, oliwki i wiele innych.

Po trzecie, jestem pytany, skąd wziął się pomysł na Dzień Braaia w RPA?

I wreszcie, turyści chcą wiedzieć, czy użycie gazu liczy się jako braai?
Nie! W afrikaans gas oznacza gościa zaproszonego na braai.

Ale nigdy nikt nie pyta, czy potjiekos można uważać za braai?

Najwyraźniej był to temat dość ciężki zakład między dwoma kolegami i postanowili zapytać mojego wyroku zamiast rzutu monetą. Odpowiedź była twierdząca, oczywiście, absolutnie. W niektórych przypadkach, potjiekos jest więcej niż braai. Ludzie gromadzą się wokół ognia, przygotowują potrawy - oczywiście, że jest to braai.

Gotowanie potjiekos jest fantastyczne. Proces trwa godzinami, zapachy wydostają się z sagana na trzech nogach, dźwięk wydawany przez gotując się mięso i trzaskanie ognia jest jak słuchanie muzyki symfonicznej.

Sunday 1 January 2012